W moich żyłach płynie benzyna. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Tak o sobie mówi siedmiokrotny mistrz świata, z czego aż pięć tytułów zdobył przez pięć kolejnych lat z rzędu, wygrał 91 wyścigów, a w Formule 1 spędził blisko 19 lat swojego życia. Według oficjalnej strony F1 jest statystycznie najlepszym kierowcą, jaki jeździł na torach Formuły 1. Poznajcie 9 tajemnic sukcesu Michaela Schumachera, które doprowadziły go na sam szczyt, które sprawiły, że stał się najlepszym kierowcą Formuły 1 wszech czasów:
1. KOCHAŁ TO CO ROBIŁ - droga na tory wyścigowe rozpoczęła się, kiedy Michael Schumacher miał cztery lata. „Już wtedy siał postrach w okolicy na swoim gokarcie”. (…) „Na początku to była czysta przyjemność, hobby, nic więcej. To coś co sprawiało mi radość" - mówi Michael Schumacher. „Był zafascynowany jazdą i sam wiedział najlepiej, czego chce: pójść dalej. Odnieść sukces”. (…) Jak mówi jego żona: „Pasja rajdowa Michaela była po prostu ogromna. Bez tego głębokiego uczucia wszystko to nie byłoby możliwe, ta pasja uczyniła go tym, kim jest”.
2. TATA BYŁ JEGO NAJWIĘKSZYM FANEM - pierwszego gokarta dla Michaela zbudował jego ojciec. Jednocześnie, aby wspierać karierę syna, podjął się dodatkowej pracy na torze gokartowym, wypożyczając i naprawiając gokarty. Dzięki temu mały Michael mógł na torze całymi dniami rozwijać swoje umiejętności, a z zużytych części innych kierowców tata „ulepszał” jego gokarta.
3. MIAŁ NATURALNY SUPERTALENT - „kiedy miał pięć lat, zdobył swój pierwszy puchar, jako brzdąc między trzynasto- i czternastolatkami”. „Mając sześć lat wygrał kolejne mistrzostwa klubowe”. „Kiedy zobaczyłem go na samym początku, powiedziałem od razu, że Schumacher to talent tysiąclecia. Był przede wszystkim cholernie szybki, miał wszelkie warunki, właściwe nastawienie, wystarczająco dużo pewności siebie, a wraz z każdym kolejnym Grand Prix dowodził wówczas, jak szybko się uczy. Wyjątkowe, absolutnie jednostkowe zjawisko” [Niki Lauda, były kierowca Formuły 1].
4. MIAŁ OBSESYJNĄ WOLĘ ZWYCIĘSTWA – nigdy nie umiał przegrywać. Potrafił specjalnie zderzyć się z rywalem, aby zdobyć mistrzowski tytuł. „Walczył naginając wszystkie możliwe przepisy. Jego obsesja kazała mu nieraz balansować na granicy bezpieczeństwa”. „Nawet gdy startował z odległych pozycji, walczył o każdy punkt, często dokonując ryzykownych manewrów. Liczyło się dla niego tylko zwycięstwo”.
5. BYŁ TYTANEM PRACY – „jego cechą charakterystyczną było ogromne zaangażowanie”. „Nawet po sześciu zdobytych tytułach mistrza świata nadal pracował z zaangażowaniem i sumiennością, jak większość innych, często także jako ostatni opuszczał tor wyścigowy wieczorem, czy to po treningach lub dniach testów”. „To co naprawdę u niego podziwiam, to ogień, jaki ciągle w nim się pali, tę namiętność, z jaką zawsze startuje. Nie widać po nim objawów zmęczenia” [Christian Danner, były kierowca wyścigowy].
6. STAŁ SIĘ MISTRZEM PERFEKCYJNOŚCI – „Schumacher to po prostu perfekcjonista. Jeżeli w jakimś obszarze można było coś jeszcze ulepszyć, to on to robił, czy to w odniesieniu do bolidu, fitnessu, czy też życia osobistego”. Ponadto należał on do najlepiej wysportowanych kierowców Formuły 1. Nikt nie wątpił w jego kondycję, podobnie jak i w jego mentalną siłę, która oczywiście z każdym sukcesem stawała się większa”.
7. NIE MIAŁ SOBIE RÓWNYCH – „w trakcie jego passy nie pojawili się poważniejsi rywale, którzy mogliby zagrozić Schumacherowi”. „W 2002 r. Schumi był nie do pobicia. Wynikiem tego był najwcześniej zdobyty tytuł mistrzowski w dziejach Formuły 1: już w jedenastym z siedemnastu wyścigów sezonu Michael Schumacher został po raz piąty w swojej karierze mistrzem świata”. „Nie miał wtedy też rzeczywiście równorzędnych rywali z podobnymi umiejętnościami, przynajmniej w dłuższej perspektywie. Wówczas ta rola superbohatera była niekwestionowana”.
8. STWORZYŁ ZWYCIĘSKI DREAM TEAM - „jego własna motywacja przenosiła się na cały zespół: Schumacher potrafił zmobilizować swoją drużynę do tego, aby pracowała nieprawdopodobnie ciężko i skoncentrowanie”. „Sukces Schumachera jest dowodem na ciężką pracę całego zespołu, na to, że osiągnął taki poziom niezawodności. To, że w 17 wyścigach w sezonie nie miał ani jednej awarii i za każdym razem stawał na podium, jest już naprawdę czymś wyjątkowym”. „Miał do dyspozycji optymalną i niezawodną technikę, oraz zespół, który go wspierał, kompletowany przez lata, i któremu ufał w stu procentach, w każdej sytuacji”.
9. BOLID UTOROWAŁ MU DROGĘ NA PODIUM - „cały świat twierdzi, że on jest czarodziejem, wręcz istotą pozaziemską, ponieważ zawsze wygrywa. Ale to nie jest tylko kwestia przewagi umiejętności nad innymi kierowcami. On posiadał bardzo, ale to bardzo dobre auto”. [Juan Pablo Montoya, były kierowca F1]. Ponieważ, aby wygrywać w Formule 1 trzeba mieć auto do wygrywania.
22 października 2006 r. Michael Schumacher zakończył po raz pierwszy karierę kierowcy Formuły 1. Do startów wrócił ponownie w 2010 r., podpisując trzyletni kontrakt z Mercedesem. Ale jak się jednak później okazało, nie był to już ten sam kierowca. Był wtedy tylko cieniem dawnego mistrza. A Mercedes nie był w stanie zapewnić mu tak konkurencyjnego bolidu, jak wcześniej Ferrari.
Schumacher wielokrotnie w trakcie swojej kariery powtarzał: Nie będę przecież rezygnował z robienia rzeczy, które bardzo lubię, tylko dlatego, że przy tym może coś się wydarzyć. Jeżeli pewnego dnia coś mi się stanie, będzie to znak losu. W grudniu 2013 r. doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Jak na ironię losu, zwykle jeżdżący na torach z zawrotną prędkością mistrz Formuły 1, doznał niefortunnego upadku w trakcie rodzinnej wycieczki we francuskich Alpach, uderzając głową o kamień. Do chwili obecnej, po 5 latach od wypadku, trwa nieustanna walka o powrót do zdrowia.
Kiedy odchodził po raz pierwszy z Formuły 1 zacytował słowa piosenki Franka Sinatry "I did it my way". Jak sam powiedział: "Tak właśnie było w moim życiu. Wszystko zrobiłem na swój własny sposób. Niczego nie żałuję i gdybym cofnął się w czasie, zrobiłbym dokładnie tak samo".
Więcej o legendzie Formuły 1 dowiesz się czytając „Najnowszą biografię Michaela Schumachera”, z której zaczerpnięte zostały wszystkie cytaty w tym artykule.
Wygrywam zawody i biję rekordy od czasu, gdy miałem 15 lat. Ale każdy sukces ma swoją cenę. Zmagałem się z poważnymi kontuzjami, cudem przeżyłem wypadek samochodowy i musiałem się nauczyć, jak sobie radzić ze sławą, kiedy stawka jest naprawdę wysoka. Potrafię dać z siebie wiele. Sprostałem wszystkim wyzwaniom i stałem się znany jako najszybszy człowiek na świecie.
Poznajcie jamajskiego sprintera, olimpijskiego fenomena, który trzykrotnie zdobył po trzy złote medale na dystansach 100 i 200 metrów oraz w sztafecie 4 x 100 metrów, bijąc jednocześnie rekordy świata we wszystkich trzech konkurencjach. Poznajcie 10 tajemnic sukcesu ikony sportu XXI wieku, króla bieżni oraz najsłynniejszego lekkoatlety:
1. CHCIAŁEM BYĆ NAJLEPSZY - „w cokolwiek się angażowałem musiałem wygrać. Liczyło się dla mnie tylko pierwsze miejsce, drugie oznaczało porażkę - a ja nie cierpiałem przegrywać”.
2. LICZYŁA SIĘ PRZEDE WSZYSTKIM GRA O WYSOKĄ STAWKĘ - „żyję dla wielkich chwil na sportowych arenach. To jest mój żywioł. Podczas zwykłych zawodów też się nakręcam, chcę wygrać, bo lubię rywalizować, ale nie wkładam w bieg tyle serca, nie daję z siebie wszystkiego. Tylko gdy stawka jest naprawdę wysoka, jestem napięty jak sprężyna, mam w sobie tę determinację potrzebną do zdobywania złotych medali i bicia światowych rekordów”.
3. MIAŁEM FENOMENALNY TALENT - „miałem tyle naturalnego talentu do biegania, że w szkolnych wyścigach nikt nie mógł mi dorównać. (…) Przy moim wzroście (195 cm) tak spektakularne zwycięstwa na setkę były czymś niezwykłym. (…) Będąc wyższy od rywali o kilkanaście centymetrów, robiłem mniej kroków na tym samym dystansie. Do pokonania 100 metrów potrzebuję 41 kroków, podczas gdy inni zawodnicy robili 43, 44, lub 45. To był poważny atut, który równoważył moje wolniejsze wyjście z bloków”. Ale z czasem sam talent nie wystarczył…
4. MUSIAŁEM WYKONAĆ KATORŻNICZĄ PRACĘ – „nienawidziłem tego wstawania rano (…). Nienawidziłem tego katowania się na siłowni. Ale to te mordercze treningi, niezliczone okrążenia na bieżni, to one zapewniały mi najwyższe miejsca na podium”.
5. MOJE „DLACZEGO” BYŁO OGROMNE – „pragnienie czegoś to klucz do sukcesu. Moim celem przez pierwsze dwa lata zawodowego biegania było zarabianie pieniędzy. Chciałem tacie kupić samochód i marzyłem o sportowej furze dla siebie. Mamie chciałem kupić automatyczną pralkę. Te marzenia pomagały mi wytrzymywać ból na treningach. Kiedy wszystkie mięśnie krzyczały: Nie! Już dość, nie chcę tego robić!, w takich momentach myślałem o rzeczach, które mnie motywowały”.
6. IM MNIEJSZY STRES, TYM LEPSZY WYNIK - „popisy przed publicznością pomagały mi się zrelaksować. Dzięki temu, że trochę błaznowałem przed startem, przestawałem wałkować w myślach, co może się za chwilę wydarzyć. Właśnie to robili inni zawodnicy. Ja byłem wyluzowany i ten dystans dawał mi przewagę”.
7. ZANIM FIZYCZNIE STANĄŁEM NA PODIUM, ZOBACZYŁEM ŻE JUŻ NA NIM STOJĘ – „lądując w Pekinie wyciągnąłem telefon komórkowy i nagrałem wideo - moje plany na Igrzyska Olimpijskie w 2008 roku: Hej właśnie lecę do Pekinu. Będę tam szybko biegał. Zdobędę trzy złote medale i wrócę do domu jako bohater. I po kilku dniach tak właśnie się stało: trzy biegi, trzy złote medale, trzy rekordy świata”.
8. MIAŁEM MENTORA – „moim mentorem był Glen Mills - człowiek, za którego dałbym się pokroić. Zaprowadził mnie na badania, gdzie wykryto u mnie skoliozę. Okazało się, że moja lewa noga jest dłuższa od prawej o 13 milimetrów. Myślałem, że to koniec, ale trener Mills we mnie wierzył i dzięki niemu się nie poddałem. Bez niego nic bym nie osiągnął”.
9. NIE BRAŁEM NA SIEBIE NIEPOTRZEBNEJ PRESJI – „nigdy przed żadnym z moich startów na 100 czy 200 metrów nie myślałem o biciu rekordów. Celowo. Aby poprawić najlepszy czas, sprinter musi zachować wewnętrzny spokój, odprężyć się psychicznie. Gdy go poniesie ambicja i przed biegiem założy sobie, że ustanowi nowy rekord świata, weźmie na barki niepotrzebną presję. To oznacza stres, a w stresie źle się biega. (…) Najpierw wygraj, potem martw się o czas – taką przyjąłem filozofię”.
10. JESTEŚ GOTOWY - „wielokrotnie w ważnych dla mnie momentach wystarczyły mi dwa słowa trenera: Jesteś gotowy. Te dwa proste słowa działały na mnie jak dodatkowy zastrzyk pewności siebie. W żyłach buzowała mi adrenalina, trochę z nerwów, ale umysł miałem spokojny”.
Do sukcesu jamajskiej gwiazdy lekkoatletyki można byłoby jeszcze dołożyć fakt, że Usain Bolt urodził się w Jamajce, a Jamajczycy podchodzili do lekkoatletyki tak samo jak Brazylijczycy do piłki nożnej – byli na jej punkcie zakręceni. Ale z pewnością Usain kochał biegać i robił to w najlepszym możliwym stylu.
Więcej tajemnic sukcesu jamajskiego sprintera poznasz w książce: „Usain Bolt. Szybszy niż błyskawica. Autobiografia”, którą czyta się rewelacyjnie - "wciągniesz" ją w kilka wieczorów. Z tej książki pochodzą również wszystkie powyższe cytaty.
Artykuł jest częścią serii live'ów MentalSkills, gdzie przybliżam sylwetki najwybitniejszych sportowców. Poniżej 1. odcinek i 5 lekcji mentalnych od Usaina Bolta